Czego pragnie mama?
Ja ostatnio złapałam się na tym, że niemalże każdy mój dzień wygląda tak samo. Normalnie jak dzień świstaka. Wstajemy rano, przebieramy się, karmimy, bawimy, usypiamy na drzemkę i znowu karmimy i bawimy itd. itd. Opcjonalnie jak jest ładna pogoda, to dochodzi jeszcze spacer. I tak moje życie wygląda już od roku. I będzie jeszcze tak wyglądało przez kilka miesięcy, bo do pracy wracam dopiero we wrześniu. Z jednej strony się cieszę, bo Maja będzie przynajmniej troszkę starsza, jak pójdzie do żłobka, a z drugiej strony coś się we mnie buntuje, że chciałabym już wrócić do takiego zawodowego rytmu. Ot, taki paradoks. Nie wyobrażam sobie rozstania z małą, ale do "normalnego" życia też chcę wrócić. I jak tu żyć? Ja się pytam.
Cóż, trzeba sobie to zwyczajnie w głowie poukładać. Tylko pytanie brzmi, jak to zrobić, żeby nie zwariować. Bo naprawdę w momencie, kiedy przez cały dzień jedynym kompanem do rozmów jest roczny brzdąc, to o zawrót głowy nie trudno ;-) I chyba nie ma w tym nic złego, że chciałabym gdzieś się zaszyć tak tylko na jeden jedyny dzień. Tak malutko, a dla mnie byłoby to tak wiele.
Nie uwierzycie, ale przez cały ten rok ani razu z nikim nie zostawiłam Mai. No dobra, zdarzyło się raz jak poszłam do fryzjera i Maja została z tatą i drugi raz została z dziadkami, jak byliśmy na weselu przyjaciół. Tylko wtedy co 2h i tak przyjeżdżaliśmy sprawdzić, czy wszystko jest ok :-) Tacy nadwrażliwi rodzice. Prawda jest taka, że sama sobie zgotowałam ten los, że teraz nie mogę nawet sama nigdzie wyjść. Pomijam to, że cały czas karmię piersią i to też niejako mnie blokuje. Wiem, że istnieje coś takiego, jak laktator, ale ja tego dojenia nie znoszę. Pomału i tak będziemy się odstawiać, a i zostawiać Maję też będziemy, bo musi się hartować przed żłobkiem.
Dobrze, ale do sedna. Wspominałam, że każdy skupia się zazwyczaj na potrzebach dziecka, a o mamie w całej tej machinie zwanej rodzicielstwem się zapomina. A mama też ma swoje marzenia i pragnienia.
Ja na przykład marzę o filiżance dobrej, ciepłej, aromatycznej kawy, której nie piłam już od czasu, kiedy dowiedziałam się o ciąży. Wiem, że są różne teorie na temat picia kawy w ciąży i podczas karmienia piersią. Ja świadomie z niej zrezygnowałam, ale to nie oznacza, że jak czuję zapach kawusi, to się nim nie zaciągam z tęsknotą.
Marzę też o długiej, gorącej kąpieli w wannie wypełnionej pianą z książką w ręku. Takim słodkim relaksie, który nie zostanie zakłócony nagłym wejściem Misia do łazienki: "Maja się obudziła!"
Pragnę też w końcu pojechać na normalne zakupy do galerii handlowej. Oj tak, wcześniej to był nasz stały rytuał. Jak to moja mama mówi "Znowu do tych bunkrów jedziecie". Bunkry, nie bunkry, szwędanie się po galeriach sprawia mi radochę. Szczególnie jeśli takie szwędanie kończy się zakupem jakiegoś fajnego ciucha albo książki. W każdym razie mogę zliczyć na palcach jednej ręki, ile razy w przeciągu roku byłam na takich zakupach. I to też był i jest nasz świadomy wybór. Nie chcieliśmy ciągać Małej po centrach handlowych, gdzie jest przecież siedlisko bakterii i wirusów. Zresztą była za malutka na takie eskapady.
Marzę też o spokojnym pomalowaniu paznokci, które zdążą wyschnąć zanim będę musiała utulić Maję i cała praca włożona w równe pomalowanie spełznie na niczym, a raczej spłynie na jej bodziaki czy też moje ciuchy. Cóż, może kiedyś będzie mi to jeszcze dane.
Nie wspomnę już o zwyczajnym czasie dla siebie z książką czy też gazetą w ręku. W zasadzie to odkąd Maja zaczęła się przemieszczać i wszystko ściągać z mebli i schowaliśmy gazety do szafki, to łapię się na tym, że nawet jak kupimy jakąś nową gazetę, to zwyczajnie o niej zapominam, bo przecież jest schowana w szafce. Tudzież nie mam po prostu siły wieczorem jej przeczytać.
Fajnie byłoby też zjeść wspólnie, spokojnie i równocześnie ciepły obiad. Bo póki co wygląda to tak, że jedno z nas je (a raczej szybko połyka kęsy), a drugie bawi się z Mają. I potem następuje zmiana. Zazwyczaj jedno z nas je zimny obiad. Dziwnym trafem tym kimś jest, o dziwo Misio (jego własny wybór, żeby nie było :-)).
Chciałabym też móc chodzić w rozpuszczonych włosach, bo przecież po to mam długie. Niestety małe rączki uwielbiają mnie za nie ciągnąć. Pozostaje zatem typowa i kilkukrotnie już wspominana fryzura na teletubisia. Może i mało kobieca, ale przynajmniej wygodna i praktyczna. Małe rączki nie wyrwą mi wszystkich włosów.
Marzy mi się też zwyczajne wyjście ze znajomymi do pubu, czy kina z Misiem. Oderwanie się od takiej codzienności, wypicie kufla piwa, czy lampki wina (teraz to też nierealne), zjedzenie pizzy czy innego fast foodu i powrót do domu po 23.00, a nie przed dobranocką.
Oj tak, troszkę tych pragnień się zebrało. I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że lista mogłaby się jeszcze wydłużyć. Ale jestem też świadoma tego, że bycie mamą wiąże się również z pewnymi wyrzeczeniami przez pewien czas. Mam przynajmniej taką nadzieję, że PRZEZ PEWIEN CZAS :-) I chyba jakoś to przeżyję, a pomału każde z tych marzeń pewnie prędzej czy później spełnię. W końcu moje życie jeszcze się nie skończyło, a Maja też wiecznie mega absorbującym dzieckiem nie będzie. Bo, nie będzie, prawda?!
Spodobał Ci się ten wpis?
Podziel się komentarzem
udostępnij go znajomym
lub po prostu polub Mamuśkowy Świat na Facebooku (tutaj) i bądź na bieżąco z tym, co u nas słychać :-)
41 komentarze
Lubię takie trochę marudzące wpisy! Bo są prawdziwe! Doskonale Cię rozumiem, choć ja już trochę odetchnęłam, od kiedy mała chodzi do żłobka. Ale zaraz czeka mnie powtórka z rozrywki ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie :-) u Ciebie już niedługo wszystko zacznie się od nowa, ale to mimo wszystko fajny czas :-)
UsuńPewnie, przy pierwszej córce wspominam go z rozrzewnieniem :)
UsuńZ powodu tych wszystkich punktów bardzo podziwiam wszystkie Matki! Z tej Twojej listy chyba najbardziej by mi brakowało kawy... po tygodniu diety magnezowej już mi się ręce bez niej trzęsły. A Ty tyle wytrzymałaś! No, jesteś hiroł ;) Mała szybko podrośnie i jeszcze pewnie zatęsknisz za tymi wszystkimi niedogodnościami ;) Pozdrowienia serdeczne dla całej paczki!
OdpowiedzUsuńPewnie jak wypiję pierwszy łyk kawy, to będę miała mega odlot :-D to jest właśnie ten paradoks,że teraz brakuje mi tych rzeczy, a jak już wrócę do starego rytmu (chociaż i tak już nie będzie taki sam), to zatęsknię za tym, co mam teraz :-)
UsuńTeż miałam takie marzenia gdy dzieci były małe :-) Oprócz kawy. Z tej nie zrezygnowałam ani w ciąży ani podczas karmienia :-) Uprzedzam pytanie - dzieciom nic nie było :-)
OdpowiedzUsuńHehe:-) dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyna :-) pozdrawiam!
UsuńJeszcze do niedawna miałam podobne marzenia, np żeby w spokoju wziąć prysznic! Wszystko wraca do normy, gdy maluch jest większy i idzie do przedszkola! Cierpliwości 😊
OdpowiedzUsuńTaki prawdziwy babski wpis. Mi też brakowało tych rzeczy, czasami jak udało się choć jedną rzecz z listy zrobić, byłam dumna jak paw :)
OdpowiedzUsuńA ja z góry przepraszam, że się nie podpiszę pod tymi pragnieniami :) Oczywiście, nie pamiętam kiedy brałam dłuższy prysznic, kiedy malowałam paznokcie nie na raty, kiedy obejrzałam film jednym ciągiem, ani kiedy byłam w kinie. Ale dokładnie pamiętam 7 lat czekania na córkę i nie zamienię zimnej kawy, poplamionych spodni i bałaganu w domu na nic innego :)
OdpowiedzUsuńna wszystko jeszcze znajdziesz czas :*
OdpowiedzUsuńPodzielam wszystkie punkty. Nam mamom niewiele potrzeba do szczęścia
OdpowiedzUsuńTrudno mi się odnieść do Twojego wpisu, ponieważ nie mam i nie chcę mieć dzieci. :) Wydaje mi się jednak, że zawsze warto mieć jkieś marzenia i pragnienia, nawet jeśli miałyby być prozaiczne. :)
OdpowiedzUsuńMnie na szczęście udaje się znaleźć czas dla siebie (wypić ciepłą kawę, herbatę, pomalować paznokcie, jak chcę iść na zakupy czy do kosmetyczki córkę zostawiam z tatą) córka ma 7 miesięcy i cieszę się, że dajemy radę, oby tak dalej :P czego i Tobie życzę :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że miałam takie same marzenia, kiedy synek był malutki. Chciałam, żeby miał 4 lata i żeby był samodzielny. Marzyło mi się, żeby ładnie się ubrać i wyjść ze znajomymi. Fakt, każdy dzień wyglądał tak samo, ale pomysł, że to tylko przejściowe ;) Niedługo będzie lepiej!
OdpowiedzUsuńMój dzień też wygląda tak samo, ale w sumie to nie jest efektem macierzyństwa, lecz życia. Ogólnie pragnę mało rzeczy, bo kawę nie dość, że wypijam ciepłą, to na spokojnie i nikt mi nie przeszkadza :). Marzę o tym, by mieć mniej stresu, by przeszły te cholerne przeziębienia, a sama dla siebie chciałabym mieć dzień na shopping :).
OdpowiedzUsuńPoczeka cierpliwie i będziesz miała filiżankę cieplej kawy nawet codziennie. Między moimi dziećmi jest 22 miesiące różnicy. Ja normalnie nie wiedziałam na jakim swiecie życie. 24 godziny na dobę byłam z dziećmi i tak przez 8 lat z tą różnicą, że teraz mam czas na ciepłą kawe
OdpowiedzUsuńMam trójkę dzieci, najmłodsze 9 miesięcy i już jest ok w kwestii jedzenia, czy kawy, a i na wyjście możemy sobie pozwolić mimo, że karmię. Włosy wciąż związane :D Trzeba przetrwać ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że poruszasz takie tematy. Mamą nie jestem, ale myślę że wiele kobiet to bardzo interesuję :)
OdpowiedzUsuńJa bym chciała, żeby mój ex też się czasem trochę pomartwił typowymi zmartwieniami rodzica, a nie tylko wszystko ja, bo jestem na miejscu z dzieckiem. On jest dla dziecka od przyjemności, ja od obowiązków. To chyba jedyny minus rozstania.
OdpowiedzUsuńpewnie jak sama zostanę mamą będę marzyć o tym samym :)
OdpowiedzUsuńJak dzieciaki były małe, zawsze brakowało mi kilka łyków ciepłej kawy, takiego w spokoju wypitego dopalacza kawowego. :) Kawę, którą zrobiłam rano, potrafiła nawet do popołudnia nawet w połowie nie zniknąć. ;)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Już teraz część z tych marzeń możesz spełnić, nie musisz czekać:) To, jak sama zauważasz, kwestia Twoich wyborów - nie chcesz zostawiać z kimś, nie chcesz chodzić w pewne miejsca z małą itd. Świat Twojej córeczki się nie zawali, jeśli raz w tygodniu zostawisz Ją z kimś i pójdziesz pobyć sama - wypić bezkofeinową kawę, poczytać gazetę, poplątać się po sklepach. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko :) Sprawdzone:)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas lubi sobie trochę ponarzekać. Aczkolwiek dobre jest przyjmować pomoc lub prosić o pomoc i zawalczyć trochę o swoje małe potrzeby.
OdpowiedzUsuńMam dwójkę małych brzdąców więc dobrze rozumiem o czym piszesz. Na szczęście w miarę upływu czasu łatwiej o chwilę dla siebie, bo i dzieci zaczynają się zajmować same soba. Momentami mam juz nawet takie dni, gdy tęsknię do tych chwil, gdy byłam im potzebna w 100%. Jestem już na tym etapie, że kawę pijam ciepłą i biorę kąpiel w spokoju. Paznokci nadal nie jestem w stanie umalować :D
OdpowiedzUsuńMyślę że to są nie tylko marzenia Mam, ale wszystkich zapracowanych dzisiaj kobiet :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie sie Ciebie czyta :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis! Idealnie pokazuje mój przyszły świat ;) He he <3
OdpowiedzUsuńCiężko mi uwierzyć w Twoje (takie realne) pragnienia i trochę smutno mi się zrobiło. Wszystkie te rzeczy możesz mieć, kwestia organizacji, prawda?
OdpowiedzUsuńA wiesz, że sa kobiety które latami maja tylko jedne marzenia? Jedne, które nigdy się nie spełni? To bycie mamą i oddałyby wszysto to o czym piszesz za tą jedną rzecz.
OdpowiedzUsuńJestem mama trójki (cori 4,5 roku, cori 3lata i syn 8mcy). Czuje się jakbym miała powtórkę z rozrywki. Co dzien to samo (jak napisałaś) plus odbieranie dziewczynek z przedszkola, organizacja czasu w domu, zajecia dodatkowe... szalenstwo. Kawa - zimna da sie polubic. Najgorzej, gdy druga warstwa lakieru dosycha jeszcze tylko moment, chwila... i wolanie mamoooo. Nie muszę dodawać, ze czas dla siebie mam jak dzieci zasnął czyli ok 22
OdpowiedzUsuńKoniecznie wygospodaruj trochę czasu wyłącznie dla siebie. Maja Ci to wybaczy, a nawet skorzysta, gdy zrelaksowana mama będzie bardzo szczęśliwa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam dobrą wiadomość :) Nawet się nie obejrzysz jak Twój maluch będzie samodzielny i to ty będziesz zabiegać o jego czas.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że byłam jak Ty. Spędzałam każdą chwilę ze swoimi chłopcami. Tylko, że po kilku latach miałam wrażenie, że straciłam cząstkę siebie. I zawalczylam o swój czas. Najpierw jedno popołudnie w tygodniu poswiecalamna swoje przyjemności. Wychodziłam z przyjaciółką na fitness, do restauracji, kina lub zakupy. Sobota wieczorem to był mój czas na relaks. Zamykałam się w łazience, brałam kąpiel, nakładała maseczkę itd. W tym czasie mąż zajmował się dziećmi.
Możesz spełnić swoje małe marzenia tylko daj sobie taką możliwość :)
Rozumiem Cię w 100%, mam podobny okres w życiu. Ja wychodzę raz w miesiącu sama do teatru, to mnie bardzo relaksuje. Zamykam drzwi i idę.
OdpowiedzUsuńehhh kobiety.. faktycznie marudzicie! Nie uwierzę nigdy, że nie znajdziecie dwóch minut na wypicie kawy.. Mam żonę, a ona jest matką. Ot Ci zbieg okoliczności:P I jakoś może wypić ciepłą kawę. Fakt. ma zapierdziel jak mały samochodzik, ale istnieje coś takiego jak drzemka dziecka:) Istnieje coś takiego jak mąż, który może zając się dzieckiem. Istnieją dziadkowie (o ile jeszcze ich mamy). Kobito! weź jutro usiądź. zrób sobie kawę i obserwuj, jak bawi się Twoje dziecko!:)
OdpowiedzUsuńA mi się marzy wyjście do teatru muzycznego, żeby znowu nadrobić zaległości w nowościach 😜
OdpowiedzUsuńMoja mama na początku też nie chciała z nikim mojego brata zostawiać, a nawet teraz wydzwania do mnie czy babci :D
OdpowiedzUsuńAh to zycie mamy, nie jest mi znane ale jest niesamowite.
OdpowiedzUsuńPrzez półtora roku faktycznie tylko o tym wszystkim marzyłam i pragnęłam ;) A potem wreszcie zaczęłam te marzenia i pragnienia realizować - i okazuje się, że przy odrobinie dobrych chęci i luzu wcale nie jest to takie trudne ;) Teraz kawa zawsze gorąca, a wszelkie zabiegi kosmetyczne robię razem z dzieckiem - w sensie synek patrzy, a mama nakłada sobie maseczkę i udaje potwora z bagien ;)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś o tym marzyłam, teraz cała trójka już potrafi chodź na chwilę zająć się sobą i mam chwilę dla siebie.
OdpowiedzUsuńChyba nie jesteś odosobniona w "marudzeniu" ;) i osobiście ja bardzo cenię sobie osoby, które bez żalu, z pełną odpowiedzialnością i umiejętnością dostrzegania plusów i minusów potrafią powiedzieć - no... ale czasem to mi się najzwyczajniej w świecie nie chce i potrzebuję minuty/godziny/popołudnia TYLKO dla siebie ;) A to bardzo ważne - kiedyś trzeba naładować akumulatory :)
OdpowiedzUsuńPodzielam, zgadzam się, ściskam i pozdrawiam :)
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz do tego wpisu.