Kilka rzeczy, których nauczyło mnie bycie mamą

by - stycznia 11, 2017

Za każdym razem, kiedy wchodzimy w jakąś rolę uczymy się czegoś nowego. W momencie, kiedy zaczynamy nową pracę musimy poznać firmę, jej strukturę, kluczowe zadania na zajmowanym stanowisku. Od tego są szkolenia wdrożeniowe, które wprowadzają "świeżaków" w świat firmy, tak żeby było im łatwiej się zaadaptować do nowych warunków i miejsca pracy, a potem ruszyć z kopyta w celu realizacji założonych celów.


W momencie, kiedy zostajesz rodzicem, rzadko kiedy ktoś prowadzi cię za rączkę i mówi krok po kroku, co i jak masz robić. Oczywiście są szkoły rodzenia, ale z perspektywy czasu uważam, że praktyka czyni mistrza. Szkoła rodzenia przygotowała nas do porodu, umożliwiła kontakt ze wspaniałą położną, której między innymi zawdzięczamy to, że Maja przyszła cała i zdrowa na świat. Nie przygotowała nas natomiast do tego realnego życia z małym człowieczkiem, który swoje potrzeby wyraża tylko i wyłącznie płaczem, i dla którego to my rodzice jesteśmy całym światem. Tego wszystkiego musieliśmy się uczyć sami od podstaw. Ale chyba taka kolej rzeczy, bo teoria teorią, a każde dziecko jest inne i tylko rodzice wiedzą i czują, co na tym etapie życia jest dla niego najważniejsze (bo później to już ono samo będzie to wiedziało :-)). Instrukcji obsługi w pakiecie też się nie dostaje. 

Już od niemalże 9 miesięcy uczę się bycia mamą. I po każdym zakończonym dniu, kiedy Maja już śpi i panuje cisza w mieszkaniu mówię sobie w duchu: "Dałaś radę! Jesteś wielka!". Bo każdy dzień, to wyzwanie. Zarówno dla rodzica, jak i dla tego małego człowieczka, który uczy się świata, doskonali kolejne umiejętności i swoimi postępami wprawia w zachwyt mamę i tatę :-)

Czego się nauczyłam przez te 9 miesięcy?

1. Po pierwsze bezwarunkowej, czystej, nieograniczonej miłości. Nie da się tego wyrazić słowami, ale w momencie, kiedy kobieta zostaje matką, wszystko inne przestaje mieć większe znaczenie. Najważniejsze jest dziecko i jego szczęście. I wiem, że dla Mai byłabym w stanie zrobić wszystko. Dosłownie wszystko.

2. Nauczyłam się też odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Od chwili, kiedy zaczęło we mnie kiełkować nowe życie, stałam się odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale także za swoje Maleństwo. Teraz nie jesteśmy już tylko ja i Misio, ale jesteśmy we troje. I ten mały człowieczek, póki co jest w pełni uzależniony od naszych decyzji i działań. Wiem, że muszę dbać o swoje zdrowie, żeby cieszyć się nim jak najdłużej, wiem, że muszę dbać o swoją karierę zawodową, żeby niczego nam nie zabrakło i wiem też, że muszę podejmować rozważne i odpowiedzialne decyzje dotyczące przyszłości Mai.

3. Poza tym nauczyłam się bycia tu i teraz. Chwile, które mogę spędzić z Mają są niepowtarzalne i dlatego staram się spędzać są 100% swojego czasu. Co z tego, że bolą mnie kolana od gonienia jej po dywanie. Ważne jest tu i teraz. Tych chwil nikt mi nie zwróci, a one są bezcenne. Wszystkie rzeczy staram się ogarniać, jak Maja śpi w ciągu dnia, czy też wieczorem. Zależy mi na tym, żeby czuła, że jestem blisko i jest najważniejsza.

4. Lepsza organizacja czasu- to też coś, co doskonalę będąc na macierzyńskim. Otóż przy niemowlaku naprawdę trzeba być dobrze zorganizowanym, żeby wszystko grało i buczało. Znajduję czas zarówno na aktywność fizyczną (nie wyobrażam sobie już dnia bez ćwiczeń), na posprzątanie, poprasowanie, pranie, zrobienie obiadu i teraz też pisanie bloga :-) czy też inne rzeczy, które lubię. A jak to robię? Koncentruję się na tych czynnościach, jak Majka śpi. A jak nie śpi, to siedzi sobie w leżaczku i przygląda się, jak mama gotuje albo prasuje. Ale jest wtedy blisko mnie i czuje moją obecność. Zawsze możemy sobie wtedy "pogadać" ;-)

5. Spanie po 5-6h to też nie jest już jakieś mega wyzwanie. Czasami może krócej, albo zdarzy się i dłużej :-) Nigdy nie robiłam sobie drzemek w ciągu dnia jak Majka śpi i jakoś żyję i funkcjonuję. Na początku było trudno, przyznaję. Teraz czasami też się zdarzy kryzys, ale nie ma tego złego. Moje dziecko i tak jest aniołem, jeśli chodzi o kwestię nocnych pobudek. Nie mam zatem na co narzekać.

6.  I umiejętność, którą właśnie zdobywam, to przewijanie dziecka w ekstremalnych warunkach. Gibający się na wszystkie strony niemowlak i konieczność umycia go i zmiana pieluchy, to nie lada wyzwanie. Ale Maja zasikana i zakupana "nie chodzi", zatem chyba daję radę :-) 

7.  A to, co najwniejsze, to nauczyłam si wciąż się uczę (to chyba będzie proces ciągły) bycia mamą. To, czy dobrze mi to wychodzi, czy źle, oceni kiedyś Maja. Ja ze wszystkich sił staram się być dla niej najlepszą mamą, jaką mogłaby mieć. Przede wszystkim jestem dumna z tego, że zostałam mamą i mam tak cudowną córeczkę

 A wpis podsumuję cytatem Paulo Coehlo:

"Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czyzajętym i domagać się ze wszystkich sił tego, czego się pragnie"

Zdecydowanie cieszenie się bez powodu, to coś, czego dorośli powinni się nauczyć od dzieci. Chichot Mai, która zobaczy tylko swoją ulubioną zabawkę albo zrobi się do niej głupią minę - jest bezcenny. Dziecko potrafi w jednej chwili zanosić się płaczem, a w drugiej już śmiać się do rozpuku. I właśnie tego jeszcze chcę się nauczyć. Pozytywnego nastawienia bez względu na wszystko.




You May Also Like

0 komentarze

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz do tego wpisu.