Czas pędzi jak szalony. Dopiero co zrobiłam test ciążowy, a już zostały mi tylko 2 miesiące, podczas których mogę być cały czas z Mają. We wrześniu już nieodwołalnie wracam do pracy i tym samym kończy mi się błogi (albo czasami nie błogi) czas "siedzenia" w domu. Jak zamierzam jeszcze wykorzystać ten czas? I jakie mam obawy z tym związane? I jak wykorzystałam ten czas? O tym wszystkim w dzisiejszym wpisie.
W dzisiejszych czasach prywatność to dobro luksusowe. Będąc w mediach społecznościowych trzeba liczyć się z tym, że jakąś część swojego życia będziemy udostępniać innym ludziom. Oczywiście o tym, na ile sobie pozwolimy decydujemy sami. Natomiast bardzo często nasza prywatność bywa też naruszana w tym realnym świecie, co czasami może być naprawdę wkurzające. Szczególnie, jeśli ktoś zadaje pytania, na które najzwyczajniej w świecie odpowiadać nie mamy ochoty. I powiem więcej- wcale odpowiadać nie musimy.
To był ciepły, wiosenny i wietrzny dzień. Ona od rana podekscytowana siedziała u fryzjera spoglądając raz po raz na zegarek i odliczając godziny do tzw. godziny zero. On w tym czasie szykował garnitur, koszulę i sprawdzał, czy wszystko ma na pewno przygotowane tak, jak należy. Serca biły tak mocno z radości, adrenaliny i euforii, że mało brakowało, a wyskoczyłyby z ich piersi. Wreszcie się spotkali. On podjechał pięknym, złotym Mercedesem, a ona czekała na niego w domu. Wszedł z bukietem i oniemiał. Biała, długa, koronkowa suknia. Delikatny makijaż i pięknie spięte włosy z welonem opadającym zwiewnie na ramiona...